Prawda jest prawdą dlatego że jest rzeczywistością w której żyjemy, nie musi ona wcale być prawdopodobna i niewielu może w nią wierzyć. Fałsz jest zawsze przedstawiany jako coś zupełnie pospolitego i nie odbiegającego od normy, inaczej nikt by w niego nie wierzył. Więc kiedy kłamiemy opowiadamy po prostu coś uważanego za normalne, czyli coś co jest pospolite wśród innych ludzi i nie odbiega od odgórnie przyjętych norm i zasad. A kiedy mówimy prawdę, wywołuje to wahanie i negację. Dlaczego więc cokolwiek mówić, jeśli żyjemy w świecie prawdopodobnych kłamstw? Lepiej przecież żyć w świecie niewiedzy, albo też nauczyć się wierzyć w niemożliwe lub mało możliwe. Może po prostu nie zaprzeczać, ani nie potwierdzać, póki nie zdobędzie się pewnego stopnia pewności... Wieże Ci bo widzę, czuję, słyszę, myślę i mam przeczucia, działają wszystkie moje zmysły i wszystkie to potwierdzają... Całe szczęście że nie jestem pozbawiona wszystkich zmysłów i potrafię ich słuchać (bo to chyba najbardziej istotne). Gdy wierze i jestem tego pewna, znaczy to że nic nie wiem i mam nadzieję że ktoś podważy moje zdanie. Jeśli mam choć mały stopień niepewności, potwierdzam do pewnego stopnia. Bo nie ma w życiu nic, co można by uznać za pewne, pewne jest że każdy umrze ale to już inna historia i także można ją wziąć pod wątpliwość, z pewnego punktu widzenia...